Przejdź do zawartości

Strona:Iliada2.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zbroię, którą miał, w ręku Patrokla postradał,        463
Zgon przyiaciela iemu naysroższy cios zadał.„
„Porzuć troski, szanowna i miła bogini;
I czegóż dla Tetydy Wulkan nie uczyni?
Obym tak mógł zatrzymać srogą śmierć w zapędzie,
Kiedy go niezbłagany wyrok ścigać będzie;
Jak mu zbroię wyrobię, która, nakształt cudu,
Błyszczyć się będzie w oczach zdziwionego ludu.„
Idzie do kuźni, zwraca wprost ku ogniu miechy,
W dwudziestu piecach gęste ich szumią oddechy,
Na przemiany swe piersi wzdymaią i płaszczą,
I różny wiatr posłuszną wyziewaiąc paszczą,
Do roboty, do chęci sztukmistrza stosowne,
Raz wolne niecą żary, drugi raz gwałtowne.
Potém w piec rozpalony grube kładzie szyny,
Z miedzi, z drogiego złota, ze srebra i cyny,
A stawiąć pod kowadło wielkie pniak niezłomny.
Jedną ręką wziął kleszcze, drugą młot ogromny.
Wielki i tęgi puklerz, boski sztukmistrz robi,
Złoty obwód okręgi troistemi zdobi,
Srebrzysty wiąże rzemień, pięć blach w kupę biie,
A na powierzchni cuda swoiéy sztuki ryie.
Wydana ziemia, niebo, Ocean głęboki,
Słońce, nieustannemi biegaiące kroki,
Xiężyc i nieba w gwiazdach ozdobna korona,
Pleiady, i Hyady, i moc Oryona,