Strona:Iliada2.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na Aiaxa tysiączne zwrócone pociski,        725
Już on zaczął rozumieć, że iest śmierci bliski:
Schodzi z wierzchu na ławę przed licznemi groty,
Tam staie, pilnie Troian zważaiąc obroty:
Ktokolwiek z ogniem bieży, dzida go oddala,
A Greków nieustannym głosem tak zapala:
„Przyiaciele! narodzie, bogu woyny miły!
Nie ustawaycie w męztwie, zbierzcie wszystkie siły:
Czyż myto posiłkowe w tyle woyska mamy?
Czy nas nowe zasłonią mury, nowe bramy?
Jestże w bliskości miasto, któreby nas trudem
Osłabionych schroniło? świeżym wsparło ludem?
Tu iesteśmy, daleko od oyczystych brzegów,
Od morza i Troiańskich ściśnieni szeregów:
Nie gnuśność, ale ręka tylko nas ocali.„
Rzekł: i iak wściekły, drągiem macha, tłucze, wali;
Kto od Hektora pięknym zapałem natchnięty,
Z ogniem w ręku zuchwale bieżał na okręty,
Na tego się okrutnym Aiax ciosem srożył:
Tak dwunastu rycerzy przed flotą położył.        744