Przejdź do zawartości

Strona:Iliada2.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy tu naksztalt pożaru walczą obie strony,        673
Nie wiedział od Jowisza Hektor ulubiony,
Że mu na lewem skrzydle Achayskie narody
Niezmierne w gęstych szykach zadawały szkody.
Możeby nawet Grecy odnieśli zwycięztwo,
Tak ich zasilał Neptun, tak wzmagał ich męztwo.
Hektor ciągle tam walczył, gdzie przełamał bramy,
Mur przeszedł, roty rozbił, wszystkie przebył tamy.
Tam obudwu Aiaxów, tam długim szeregiem
Protezylaia stały okręty nad brzegiem:
Bardzo ich niski okop od napaści broni,
Lecz maią mur z naytęższych i mężów i koni.
Tam Epeie, Ftyowie, Lokry i Beoty,
I w długich szatach przyszłe z Jonii roty,[1]
Walczą z nacieraiącym zażarcie Hektorem,
Jednak on się nie zraża ich mężnym odporem.
Menestey, syn wsławiony zacnego Peteia,
Fidas, Stychy i Biias, zastępów nadzieia,
W piérwszym rzędzie Ateńskiey przewodniczą młodzi:
Meges, Amfiion, Dracy, Epeiom przywodzi:
Ftyom Podarces, Medon, i radą i czynem:
Ten Oileia, tamten Jfikla był synem:
Więc krew iedna w Medonie, co w Aiaxie płynie,
Lecz zdala od swych mieszkał w Filackiéy krainie,
Bo nieszczęśliwym zgładził przypadkiem ze świata,
Żony Oileiowéy, swéy macochy, brata.

  1. Przez Joniią trzeba tu rozumieć Attykę, bo Attyka właściwie Joniią składała. Ftyotów pod wodzą Filokteta i Podarcesa, należy rozróżnić od tych, którym Achilles przewodniczył.