Przejdź do zawartości

Strona:Iliada2.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na to syn Telamona : „Taż sama odwaga,        75
Tenże zapał, co w twoiém, w mém sercu się wzmaga.
Czuię, iak ręka chciwa broni, noga skora;
Sam iedenbym uderzył śmiało na Hektora.„
Tak z nich każdy nad własnem uczuciem się dziwił,
Obadwa pełni boga, który ich ożywił.
Neptun śpieszy czémprędzéy tylne zagrzać szyki.
Znużone, spoczywały chwilę woiowniki;
Członki zdrętwiały, iuż im siły nie wystarcza;
Lecz ieszcze iaki smutek umysły obarcza!
Widzą, że iuż Troianie przez mur się przedarli,
I nadziei nie maią, aby ich odparli,
Łzy leią, rozpaczaiąc o nawy, o życie:
Ale wnet ich ożywia Neptuna przybycie.
Toas, Teucer, wsławieni przez rycerskie sprawy,
Mężny Peneley, Leit i Deipir żwawy,
Meryon i Antyloch, co za Marsem dyszą,
Taki głos, pełen ognia, z ust Neptuna słyszą:
„O hańbo! Grecka młodzi, gdzież iest wasza śmiałość?
Na was ia pokładałem floty naszéy całość:
Lecz dzień ten smutny, ieśli opuści nas męztwo.
Oświeci zgubę naszę, a Troian zwycięztwo.
O nieba! mógłżem kiedy przypuścić do myśli,
Aby Grecy na taką ostateczność przyśli?
Zuchwały nieprzyiaciel bóy pod nawy niesie!
Niegdyś do łań podobni, rozpierzchłych po lesie,