Przejdź do zawartości

Strona:Iliada.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Strzeż się, by cię kto z tyłu nie dostał orężem:        101
Zostań, zasłońmy starca przed zaiadlym mężem.„
Tak wołał: lecz Ulisses tym głosem nie tknięty,
Choć zahartowan w boiach, bieżał na okręty:
Sam się więc Tydyd rzuca na dzidy, na miecze,
Starca wóz swym zasłania wozem i tak rzecze:
„Przemagaią cię młodzi, bo są w wieku kwiecie.
Ciebie siła opuszcza i lat ciężar gniecie:
Sługa słaby, mdłe konie: więc, w tak ciężką porę,
Siaday, szanowny mężu, na móy wóz cię biorę.
Doświadczysz koni Trosa: iak zręcznie koleią,
I cofnąć się na polu i natrzeć umieią,
Wzięte Eneaszowi przez krwawe spotkanie.
O twoich koniach słudzy mieć będą staranie:
Te zwróćmy na Troiany, wnet Hektor obaczy,
Jle ten oszczep w ręku Dyomeda znaczy„
Téy przyiacielskiéy radzie starzec był przychylny.
Eurymedon cnotliwy, a z nim Stenel silny,
Zaraz Nestora konie na stronę odwiedli:
Dway zaś bohatyrowie na ieden wóz wsiedli.
Nestor wziął leyc do ręki: krótka była pora,
Gdy się do walecznego zbliżyli Hektora,
Który, na świetnym wozie, biegł na nich wzaiemnie.
Piérwszy Tydyd grot rzucił, ale nadaremnie:
Chybił Hektora, tylko ostrzem swoiéy broni
Eniiopa utrafił, stróża iego koni.