Przejdź do zawartości

Strona:Iliada.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I rzecze: „Antenorze! mogłeś raczéy siedzieć,        361
Jeżeli co lepszego nie miałeś powiedzieć:
Lecz ieśli w rzeczy saméy takie twoie zdanie,
W rozsądku twym niemałe widzę pomieszanie.
Ja tu od niezwalczonych Troian otoczony,
Powiem szczerze i głośno, że nie oddam żony:
Co się tycze z nią wziętych skarbów i kleynotów,
Wszystkie wrócę, i z moich przydać iestem gotów.„
To powiedziawszy usiadł: wtém z mieysca szanowny
Wstał Pryam, syn Dardana radca bogom równy,
Słowa iego i mądrość i powagę znaczą:
„Niech na móy głos Troianie i związkowi baczą,
Wyraźnie wam opowiem, co myślę w téy mierze.
Wszyscy na swoich mieyscach bierzcie dziś wieczerze,
A czuwaycie i pilne odprawiaycie straże.
Rano, skoro się pierwsza iutrzenka pokaże,
Jdey Atrydom powie Parysa ofiary,
Z którego się téy woyny zaięły pożary.
Wniesie, czy chcą zawiesić smutne boiów ciosy,
Gdy pogrzebne umarłym zapalimy stosy:
Znowu podniesiem zgubne przeciw sobie bronie,
Aż iednéy los, lub drugiéy da zwycięztwo stronie.„
Rzekł, oni słowa króla przyięli z pokorą.
Woyska posiłek na swych stanowiskach biorą.
Nazaiutrz do naw Greckich Jdey się udaie,
Zgromadzone rycerze, na radzie zastaie: