Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wśród pełnego toku uczty zaklął straszliwie weterynarz Aggerbölle i postawił wypróżniony właśnie kieliszek z taką siłą na stole, że podstawa odpadła. Przypomniał sobie teraz o chorej krowie w jednej z sąsiednich wsi, do której miał koniecznie zajrzyć. Właśnie jechał tam, gdzie go oczekiwano, ale na nieszczęście wstąpił na moment do wójta. Wójt zaproponował natychmiast, by posłać po nauczyciela i kupca dla złożenia małej partyjki. Ze zaś Aggerbölle był właśnie w kłopotach, mając zapłacić kilka koron za pieczywo, nie opierał się długo został w nadziei, że w ciągu kilku godzin wygra tyle, ile mu potrzeba. Podczas gry zapomniał naturalnie o krowie i wszystkiem innem na świecie.
Zapadł teraz w zupełną otępiałość. Nie wiedząc co czyni, pił szklankę za szklanką i wkońcu rozwalił się z otwartemi ustami na krześle zupełnie nieprzytomny. Zbudził się dopiero, uczuwszy na ramieniu dłoń kupca Villinga, który mu rzekł:
— Chodże pan, Aggerbölle. Wybiła już piąta!

Nauczyciel Mortensen znalazł się wreszcie w miękiem, wyścielonem łożu, złożył ręce spoczywające na pierzynie i zaczął nabożnie pacierz. Leżąca obok niego żona ruszyła w półśnie wielkiem, ciężkiem cielskiem, aż trzasnęło dno łóżka, wreszcie pokręciwszy się i ocknąwszy całkiem, spytała przez nos:
— Czy wygrałeś co, Mortensen?
Mortensen dokończył spokojnie modlitwy, potem zaś odpowiedział:
— Dwanaście koron, moja droga!
Za chwilę spał już błogim snem sprawiedliwego.