Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kupowano karty w milczeniu. Weterynarz wyprostował się, gotowy do walki, dopił szklanki i musnął od dołu ku górze brodę. Oczy mu rozbłysły jak bykowi w arenie. Postanowił raz jeszcze stanąć do boju o szczęście. Gdyby to solo zostało wygrane, gra skończyłaby się tem samem, a więc znikłaby na dziś wszelka nadzieja.
Mortensen miał dwa grube i cztery małe atuty, pozatem króla, damę, trzy kiery i dwa małe piki. W dodatku był na ręku. Jak przystało przezornemu generałowi, wstrzymał się z królem kierowym i, zaatutowawszy grubym, posłał w ogień damę.
Ale weterynarz, będący na renonsie, nie dał się wywieść w pole.
— To widocznie faryzeuszka! — mruknął i przebił damę atutem.
Na czole nauczyciela ukazały się pierwsze kropelki potu.
Weterynarz zagrał małego pika, a kupiec przebił królem. Mortensen musiał wychodzić.
Villing dał znów kiera, Mortensen rzucił swego króla, ale weterynarz zabił atutem... i zagrał damę pik.
Mortensen, który podpatrzył w ręku weterynarza króla atutowego, zrozumiał, że przepadł z kretesem. Trzewiki jego przestały skrzypieć, a twarz mu pobladła, niby gipsowa maska.
Zręcznym ruchem upuścił na kolana, a stamtąd na ziemię małego pika, w którego miał wychodzić i nakrył go stopą, potem przebił damę małym atutem, rzucił szybko swe dwa grube atuty i trzy kiery na stół i szybko wyciągnął brakującą kartę ze stosu swych lew. Wobec zaćmienia umysłów i szybkości gry nikt nie zauważył, że szóstka atu-