Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/396

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc to jest Emanuel Hansted! — powtarzano wszędzie i przez kilka minut całe powietrze brzmiało jego imieniem.
On sam radby był umknąć co prędzej. Zbyt rzadko mu schlebiano, by miał znaleźć upodobanie w miodowych słówkach pani Gilling, a przeciwnie czuł się upokorzonym pochwałami ludzi, którzy nie znali wcale stosunków, panujących w jego gminie. To też skorzystał ze sposobności powrotu do sali norweskiego poety, przyjętego głośnemi okrzykami i odszedł, chcąc znaleźć Hansinę.

Znalazł ją wreszcie poza ogrodem, siedzącą na płocie, w cieniu wielkiego jałowca. Towarzyszyła jej jakaś obca chłopka, a Emanuel zdumiał się już zdaleka, widząc że trzyma rękę Hansiny na swych kolanach. Podszedłszy zauważył, że obie usiłują ukryć wielkie wzburzenie, a owa nieznajoma ma nawet czerwone od płaczu oczy. W tej chwili poznał rudowłosą Annę, przyjaciółkę Hansiny, której się przed sześciu laty zdarzyło wyjść za pewnego „Skallinga.“
Skallingami zwano szczep rybaków, mieszkający w dali na północy, na przylądku wchodzącym wprost w pełne morze. Podobnie jak dawnemi czasy Skibberupacy, tułali się oni po wszystkich fiordach, przybijając do wybrzeży i sprzedając połów. Zdawiendawna dzicy i nieokrzesani, nie brali żadnego udziału w ruchu oświatowym, to też unikano ich ogólnie i pomiatano nimi. Niedługo po ślubie Hansiny spotkała Anna w mieście pięknego, czarnowłosego Skallinga i zakochała się w nim ku wła-