Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Do takich właśnie podniosłych i istotnych namiętności wznoszą się humorystyczne postacie Scotta. Przypomnijmy sobie stanowczą i nieomal dostojną odpowiedź niedorzecznego Nicola Jarvie, kiedy wyniosła Helena Macgregor usiłowała go skłonić do bezprawia i zszargania mieszczańskiego honoru. Ta mowa jest wielkim pomnikiem średniego stanu. Moliere kazał panu Jourdain mówić prozą, lecz Scott kazał mu przemawiać poezją. Przypomnijmy sobie tępego i obżartego Athelstane‘a, który stopniowo nabiera siły i godności i swą odpowiedzią wprost miażdży de Bracy‘ego. Przypomnijmy sobie tłumną mowę starego żebraka w „Antykwarjuszu“, kiedy gromi manję pojedynków. Scott lubił opisywać przebranych królów, a właściwie wszyscy jego bohaterowie są królami w przebraniu. Był on mimo wszystkich swych błędów opanowany dawnem religijnem wierzeniem, jedyną możliwą podstawą demokratyzmu — wierzył że każdy człowiek jest przebranym królem.
Dziwnym zbiegiem okoliczności Scott, mimo że był rojalistą i konserwatystą, wykazywał w tem wszystkiem pojęcia rewolucyjne. Naprzykład uważał krasomówstwo, sztukę oratora, jako bezpośrednią broń uciemiężonego. Wszyscy jego nędzarze wygłaszają wspaniałe mowy, (takie same jakie wygłaszali nędzarze w Klubie Jakobinów, któregoby Scott nienawidził). Jest to tembardziej dziwne, jeśli się zastanowimy, że autor udzielał wolności słowa fikcyjnym buntownikom, nierozsądny zaś polityk