Przejdź do zawartości

Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/485

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tej pracy, ale poniechałem zamiaru, ho mi to grzebanie się w naszej narodowej przeszłości, wertowanie tych starych, pożółkłych papierów, po większej części stwierdzających rzeczy smutne i bolesne, robi takie wrażenie, jakbym otwierał stare trumny... Zawsze podziwiałem Kalinkę, że z takim spokojem pogrążał się w tak smutnych czasach, jak nasz wiek XVIII, jak panowanie Stanisława Augusta... Ile razy próbowałem czynić to samo, ledwiem się zabrał do pracy, rzucałem ją, zniechęcony i zdenerwowany. Nigdy nie miałem spokoju Kalinki... Za bardzo się przejmowałem tem, o czem zamierzałem pisać. Dlatego nie napisałem również i wspomnianych Zmartwychwstań i samobójstw, które miały być rodzajem przyczynku do naszej narodowej psychologii. Bo jak są ludzie, którzy się rodzą ze skłonnością do samobójstwa, tak są i podobne narody. Obawiam się, czy my nie jesteśmy takim narodem... Ale, jeżeli tak jest, to możemy się pochwalić, że mamy pewne przywileje u Opatrzności, bo choć urodziliśmy się z organicznym popędem do samobójstwa, to jednak losy dawały nam możność zmartwychwstawania po każdem targnięciu się na własne życie. Ale jest pewien ponury tragizm w tej zdolności nowego budzenia się w trumnie. Bo ile razy zdarzyło się nam być wychodzącym z grobu Piotrowinem, wskrzeszonym przez pomyślny zbieg okoliczności, zawsze zmartwychpowstawaliśmy na to tylko, ażeby nowym zamachem samobójczym zniweczyć pierwsze pędy poczynającego się życia, nigdy nie okazaliśmy się dość wyrobionymi i dojrzałymi politycznie, ażeby daną vita nuova obrócić na swoją korzyść. Zawsze ją obracaliśmy na naszą zgubę, zawsze, kiedyśmy mogli dźwignąć się z grobu, dźwigaliśmy się na to tylko, ażeby weń po chwili zapaść jeszcze głębiej. Takiem zmartwychwstaniem, a pierwszem z kolei, jeżeli chodzi o epokę porozbiorową (bo tylko tę epokę chciałem uwzględnić w mojej książce), była epoka pomiędzy r. 1815 a 1830. Opatrzność dała nam Czartoryskiego, który prawdziwym cudem, jakby zrządzeniem bożem, najprzód staje się najserdeczniejszym przyjacielem cesarza Aleksandra (choć nie o tem myślano, gdy postawiono za warunek, ażeby młody książę Adam od dziecka wychowywał się w Petersburgu), potem staje się jego pierwszym ministrem, potem, jako kurator okręgu naukowego wileńskiego, rozbudza życie umysłowe, wytwarza świetność Wilna i Krzemieńca, a wreszcie przenosi swoją działalność na