Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szy wydał Hamleta po polsku, własnym nakładem, w przekładzie J. N. Kamińskiego, w r. 1805[1]. Nie wszyscy półpankowie ukraińscy miewali tak szlachetne fantazye. Może dlatego nazywano Marchockiego — dziwakiem i półgłówkiem?
Niemniejszy kult żywił dla Szekspira w ogóle, a dla Hamleta w szczególności, Ignacy Hołowiński (Kefaliński), który Hamleta pierwszy przełożył wprost z oryginału, sumiennie, z wielkiem poszanowaniem rzeczy, bez żadnych samowolnych zmian i skróceń.
Wiadomo, jak entuzyastycznym wielbicielem Szekspira był Słowacki, w którym Hamlet miał takiego zwolennika, iż autor Balladyny, będącej spolszczonym Makbetem, i Beatrix Cenci, tak bardzo przypominającej Romea i Julię, pokusił się i o napisanie polskiego Hamleta. Jakoż napisał Horsztyńskiego, którego bohater, Szczęsny Kossakowski, jest szekspirowskim Hamletem przeniesionym na polski grunt, tak dalece, że także radzi swej kochance, ażeby wstąpiła do klasztoru, a w innej scenie wchodzi z książką w ręku, jak królewicz duński[2].
Margrabia Wielopolski umiał całego Hamleta na pamięć, takim był wielbicielem tej tragedyi, z którą ostatecznie jego tragedya miała tak wiele podobieństwa... Bądź co bądź »czy nie dziwne i nie ciekawe — powiada Matlakowski — to sprzężenie wielkiego działacza z bohaterem, który miał chorować na brak czynu? Co mógł przemyśliwać o Hamlecie margrabia, gdy szarpany i czerniony, przegrawszy stawkę, dogorywał w strasznych cierpieniach w Dreznie?«[3]

Inaczej zapatruje się na Hamleta biograf i wielbiciel polityki margrabiego Wielopolskiego, prof. Włodzimierz Spasowicz, który w swojem przenikliwem studyum o królewiczu

  1. »Hamlet, królewicz duński, tragedya w 5 aktach w angielskim języku przez Shakespeare’a napisana, z niemieckiego zaś polskiem piórem przez J. N. Kamińskiego przełożona. W Mińkowcach, druk dziedzica Marchockiego, 1805«.
  2. Zob. »Hamlet polski« w »Szkicach literackich« dr. Józefa Tretiaka, serya pierwsza, Kraków, 1895.
  3. W innem miejscu, na str. 108, pisze Matlakowski: »Na zawsze pozostanie dla nas niepowetowaną szkodą, że drugi prawnik i mąż stanu, a wielbiciel tragedyi o królewiczu duńskim, Wielopolski, nie zostawił na piśmie swojego poglądu: byłby to najciekawszy w świecie sąd, człowieka, co sam umiał czuć, myśleć, działać, a poniósł najstraszniejszy rozgrom«.