Przejdź do zawartości

Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

małżonków podobną odegrała rolę, jak bal u Kapuletów w życiu szekspirowskiego Romea... Tem także w znacznej części tłómaczy się niebywałe powodzenie tej cukierni, na co mi dawny jej właściciel i założyciel sam niegdyś zwrócił w rozmowie uwagę. Cokolwiekbądź, jest to punkt zborny wszystkich gości zakopiańskich. Pogoda czy słota, święto czy dzień powszedni, przed południem czy po południu, w zakładzie p. Płonki (dzisiejszego właściciela cukierni) zawsze pełno; w pewnych zaś godzinach, między 10‑tą a 12‑tą w południe, zbiera się tu na drugie śniadanie, na poziomki lub butersznit z »Giewontówką«, cała bawiąca w Zakopanem literatura polska i sztuka, z Sienkiewiczem na czele. Prezyduje siedzący w samym rogu werandy autor Krzyżaków, a rozmowa toczy się de omnibus rebus, najczęściej o polityce i sprawach literackich. Gdy do tego sienkiewiczowskiego kółka należały i dwie miłe towarzyszki, siesty te zasługiwały w zupełności na nazwę renesansowych: malarze rysowali karykatury lub szkice, Tetmajer pisał ex promptu dowcipne wiersze na obecnych i nieobecnych, a wszystko to czyniło się przeważnie w notesie »panny Dziuni«, notesie, który, dzięki temu śmiało mógł współzawodniczyć ze słynnem biurkiem Telimeny. Ze się na tych zebraniach »w cukierni« nie nudzono, tego dowiedli Sienkiewicz i Wyczółkowski, którzy pod wpływem mile spędzonych chwil na werandzie »u Skowronka«, unieśmiertelnili obie towarzyszki tych literacko&#shy;‑artystycznych »sympozyonów«: Sienkiewicz, pisząc do Pani Osb... swój znany wiersz: »Kiedy się Panu Bogu jaka Polka uda«, Wyczółkowski, malując przepyszny portret panny Krys. na tle Giewontu.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Byłoby dziwnem, doprawdy, gdyby Tatry, pod któremi co roku od szeregu lat gromadzi się tylu literatów i poetów, nie znalazły swego odbicia w ich twórczości, nie przeniknęły do literatury. Że tak nie jest, że od chwili, gdy pierwszy poeta polski zapoznał się z cudami tych naszych gór ojczystych, odrazu narodziła się poezya tatrzańska, o tem wiemy wszyscy. Wiadomo powszechnie, że Staszyc pierwszy dotarł na szczyt Łomnicy, która wówczas uchodziła za najwyższą górę w całych Karpatach; a takich, coby nie czytali Pola Pieśni o ziemi