Przejdź do zawartości

Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Ktokolwiek cię przysyła, za taką swawolę
Niech ci blask słońca chmura skowronków przesłoni!
Niech spadną na cię śniegi kwitnących jabłoni,
Niech twoje sny ulecą w jasnych gwiazd niewolę!

Niech drży pod tobą ziemia żywych źródeł tętny!
Niech cię ogniem obrzuci świt i wieczór smętny!
Niech nad twoją radością i nad twym spokojem

Ciężą łzy rosy wonnej i dżdżu niebieskiego!
Niech w ślad za tobą jęki harf powietrznych biega!
I bogdajbyś została wiecznie... w sercu mojem!


To cudowne przekleństwo, rzucone czarodziejce wiośnie, pozwala się domyślać, że poecie chodzi nietylko o słowiki i fiołki, które niespodziewanie zamąciły spokój jego pustkowia, ale i o kogoś więcej jeszcze... Cherchez la femme. Jakoż, już w trzecim sonecie, do którego dwa pierwsze były jakby rodzajem preludyów, w idzimy »zachwyconego« młodziana, klęczącego przed królową, pełną »liliowego majestatu«, i błagającego ją, ażeby mu rzekła jedno słowo tylko... A ona? Ona była skłonna do zadośćuczynienia jego zaklęciom i prośbom:

Zdało mi się, żem wzruszył ją serca wymową,
Źe róże wystąpiły na twarzyczkę białą,


że już, uśmiechnąwszy się, miała wypowiedzieć to czarowne słówko tak, gdy nagle zerwał się szelest i lament ptaszęcy: to jastrząb ścigał czyżyka, który ostatecznie skrył się w dziupli drzewnej. Żeby nie ten jastrząb...

Drapieżniku! jam stracił przez ciebie najwięcej:
Bo uśmiech zwiądł, a słówko dla mnie najłaskawsze
W koralach się schowało, ach! może na zawsze...


To pytanie przyprawiło go o noc bezsenną, a kiedy zaczęło świtać, on z duszą «pełną trwogi« i niepewności, przypatrywał się mgle porannej, stęskniony za swą »gołąbką«....

A ja błąkam się z duszą, troskami omgloną
Po wczorajszej rozmowie z tobą, dziecię lube...


Ale płonnemi, na szczęście, okazały się jego obawy. To czarowne słówko tak, którego nie usłyszał z ust swej »gołąbki« wczoraj, usłyszał na najbliższej przechadzce. Było to w lesie, do którego — jak owi kochankowie ze Szwajcaryi Slowackiego — poszli sami tylko we dwoje. Ale jak tamtych zaskoczyła na jednej z takich samotnych przechadzek »burza gromami czer-