Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kiedy rozmowa schodziła na temat polityki, zapowiadali wielkie wypadki... Pytani, za kogo uważają Towiańskiego, nie ukrywali bynajmniej, że go uważają za »poslannika z woli bożej«, za »posłańca bożego największego«; pytani zaś, co sądzą o Kościele, twierdzili, że w Kościele , ale go nie słuchają; że nie przychodzą z protestacyą przeciw Kościołowi, ale dla podniesienia go, oswobodzenia z form, t. j. z formuł, a nadto ze zbytniej uległości, z bezczynności; że nie zbijają żadnych dogmatów, tylko przynoszą większe światło; że wiele rzeczy niejasnych w Ewangelii, szczególniej w Ewangelii św. Jana i Apokalipsie, teraz będzie rozjaśnionych; i że wreszcie, aby to wszystko zrozumieć, potrzeba wiary i czucia, czuciem pojmować uczucie. Jeżeli chodzi o prawo, nie znoszą żadnego, ale je czynem wprowadzają w życie. Nieszczęśliwym i uciśnionym przynoszą wolność. W dyskusyi jednak, skoro trafili na przeciwnika, który obstawał przy swojem zdaniu, a zwłaszcza bronił Kościoła, unosili się łatwo, wygadując i krzycząc na teologię, doktorstwo, scholastykę, faryzeizm etc., dowodząc potrzeby prostoty, pokory ducha, zapomnienia wszelkiej nauki i rozumowania, czucia, i t. d. Księży polskich, jak ks. Duński, którzy ich wyzywali na dyskusye, nazywali synagogą, krzyżownikami Chrystusa. Ideałem kapłana, który nie dyskutował, lecz tylko wymagał pokory, był dla nich Towiański. On też, w gruncie rzeczy, był tem ogniwem, które ich łączyło ze sobą. Bo że w tożsamości nauki czy religii wcale nie byli połączeni, dowodziła choćby ta okoliczność, że mieli w swem gronie: protestanta, żyda, deistę, »tylko polityka« (ten musiał być demokratą), tudzież wielu innych, nie wyłączając ateuszów, którzy dlatego uwierzyli w Chrystusa, że uwierzyli w Towiańskiego, którego stawiali na miejscu Chrystusa, a siebie uważali za nowych apostołów.
Jednocześnie zawrzało w całej prasie emigracyjnej: wszystkie pisma, z jedynym wyjątkiem Dziennika Narodowego, którego redaktor został Towiańczykiem, zaczęły pisać o Towiańskim i jego sekcie, o Mickiewiczu i jego wykładach w Collège de France, w których powoli zaczynał propagować ideę Towiańskiego, a wszędzie pisano zjadliwie i drwiąco: wszystkie artykuły, omawiające sprawę Towiańskiego, były paszkwilami, nietyle wymierzonymi przeciwko Towiańskiemu samemu, ile przeciwko Mickiewiczowi, uważającemu się za św. Piotra To-