Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pamiętałem o tym... I nie mogła mię nie zdjąć obawa o losy Sigidy i Kowalewskiej, oskarżonych o obrazę czynną urzędników.
Przekonywałem Bobochowa, że należy natychmiast rozpocząć protest za pomocą samobójstw, kolejno po dwóch, co tydzień, rzucając losy, na kogo kolej wypadnie i w ten sposób zmusić rząd do cofnięcia rozporządzenia. Mój pogląd podzielał tylko zmarły niedawno w Odessie, były członek „Komitetu Wykonawczego“ w „Narodnej Woli“ — Spandoni.
Bobochow się nań nie zgadzał.
Jesteś Polakiem — mówił – i wszędzie doszukujesz się murawiewszczyzny. Nie znasz Rosyi. Nawet rząd nigdy się nie odważy zastosować chłosty do kobiety. Ta groźba nie istnieje. Na takie rozpaczliwe środki mamy jeszcze czas.
Bobochow nie wierzył, by do kobiety poważono się zastosować chłostę, inni szli dalej. Byli pewni, że po wystrzale Wiary Zasulicz do nikogo z więźniów politycznych rząd tej kary nie zastosuje, że w samym oznajmieniu i odczytaniu rozporządzenia o chłoście rząd szuka satysfakcyi dla siebie za niedawną przegranę w sprawie z Masiukowem; że wobec tego nie należy żadnych oznajmień pisać, bo właśnte te oznajmienia mogą skłonić rząd do wykonania groźby dla utrzymania swej powagi. „Nie prowokujmy tego“ — dowodzili. „A jeżeli rząd zastosuje do kogo chłostę, wówczas bez wszelkich uprzednich oznajmień, umrzyjmy, o ile możności wszyscy.“
Pogląd ten nie rachował się z jednym, bodaj że najważniejszym motywem. Rozporządzenie generał-gu-