Przejdź do zawartości

Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ła nawet o tem, by jakoś zagadnąć przyjaciółkę. Wiedziała wprawdzie, co się stało, jednakże nigdy nawet sobie nie wyobrażała, by Sara mogła tak wyglądać — by mogła stać się tak opuszczona, znędzniała, biedna, tak podobna do służebnej dziewczyny. Rozżaliło ją to do tego stopnia, iż nie zdobyła się na nic więcej, jak tylko na to, by wybuchnąć zdławionym histerycznym śmiechem i wykrzyknąć — bezmyślnie i niemal bez sensu:
— Ach, Saro! To ty jesteś?
— Tak! — odpowiedziała Sara i nagle oblała się pąsem na myśl, która przeszła jej przez głowę. W jej oczach, które patrzyły wprost przed siebie, było coś takiego, że Ermengarda zmieszała się jeszcze bardziej, mając wrażenie, jakby Sara zmieniła się w jakąś inną, dotąd jej jeszcze nieznaną dziewczynkę; poszło to może stąd, iż Sara tak nagle zbiedniała i musiała pracować ciężko jak Becky.
— Ach... — zająknęła się. — Jak... jak się masz?
— Sama nie wiem, jak... — odpowiedziała Sara. — A jak ty się miewasz?
— Ja... ja... dobrze — odrzekła Ermengarda, ogarnięta zakłopotaniem, i bezradnie poczęła przemyśliwać nad tem, by powiedzieć coś takiego, coby tchnęło większą serdecznością. — Czy... czy jesteś bardzo nieszczęśliwa? — wykrztusiła z siebie.