Przejdź do zawartości

Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Efekt klasycyzmu był do pewnego stopnia zneutralizowany obfitością młodego wina, które pięło się wzdłuż całego portalu, zwieszając się bujnemi szczepami z dachu, kryjąc do połowy kolumny.
Serce Emilki wezbrało dumą.
— To jest piękny dom — rzekła.
— A cóż myślisz o moim ogrodzie? — spytał kuzyn Jimmy zazdrośnie.
— Mógłby być własnością królowej — odrzekła Emilka poważnie i szczerze.
Kuzyn Jimmy przytaknął, uradowany, poczem w oczach jego zjawił się dziwny wyraz, głos jego zabrzmiał nieswojo.
— Ten ogród jest spowity w zaczarowaną, niewidzialną tkaninę. Nie boi się dżdżu ani mszyc, nie spustoszy go susza, a deszczyk odświeża go, nie niszcząc liści, ani gałęzi, nie przytłaczając ich swym ciężarem.
Emilka mimowoli cofnęła się o krok wstecz. Miała ochotę uciec. Ale teraz kuzyn Jimmy był znów sobą:
— Czy ta trawa dokoła zegara słonecznego nie wygląda jak zielony aksamit? Dużo trudu ona mnie kosztowała, upewniam cię. Chciałbym, żebyś się czuła w tym ogrodzie, jak u siebie. — Kuzyn Jimmy wykonał przy tych słowach szeroki gest zapraszający. — Udzielam ci pełni swobód na terenie mego ogrodu. Niechaj ci się dobrze wiedzie. Obyś znalazła Zaginiony Djament.
— Zaginiony Djament? — spytała Emilka, zdziwiona. Cóż to był za tajemniczy przedmiot?
— Nigdy nie słyszałaś tej opowieści? No, to ja ci ją opowiem jutro; w niedzielę odpoczywa się w Srebr-

91