Przejdź do zawartości

Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żała za niemożebne oddanie dziecku na wyłączną własność jednego z wielkich, samotnych pokojów Srebrnego Nowiu. Laura zaś była ptakiem na gałęzi, każdy szmer ją budził. A dzieci we śnie zawsze kopią, tak słyszała Elżbieta Murray. Nie pozostawało więc nic innego, jak wziąć Emilkę do swego łóżka. Poświęciła więc swoją wygodę i swoje upodobania, ażeby spełnić niewdzięczny obowiązek, a ta malkontentka znowu jest niezadowolona!
— Zadałam ci pytanie, dlaczego płaczesz, Emilko — powtórzyła.
— Tęskno mi do domu... tak mi się wydaje... — szlochała Emilka.
Ciotka Elżbieta była zaskoczona.
— Ładny dom! Masz za czem tęsknić!
— Nie było tam... elegancko... tak jak w Srebrnym Nowiu — łkała Emilka — ale ojciec... był tam. Mnie się zdaje, że ja tęsknię za ojcem, ciotko Elżbieto. Czy nie czułaś się strasznie opuszczona, gdy umarł twój ojciec?
Elżbieta Murray mimowoli przypomniała sobie to ukryte, ze wstydem pomieszane, uczucie ulgi, kiedy umarł stary Archibald Murray, piękny, srogi, despotyczny starzec, który żelazną dłonią trzymał w karbach całą rodzinę i tyranizował wszystkich w Srebrnym Nowiu przez całe swoje życie, a zwłaszcza w ciągu ostatnich pięciu lat, gdy był złożony niemocą. Pozostali Murrayowie zachowali się bez zarzutu, płakali ostentacyjnie i kazali wydrukować długi nekrolog, wielce pochlebny dla pamięci nieboszczyka. Ale czy jedno szczere westchnienie żalu towarzyszyło Archibaldowi Murrayowi do grobu? Elżbieta nie kochała

78