Przejdź do zawartości

Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

le czuje. Nie widziałem w jej oczach ani jednej łzy od chwili naszego przyjazdu.
— Czy zauważyłaś, że ona nawet nie chciała rzucić okiem po raz ostatni na zwłoki ojca — spytała ciotka Elżbieta.
Kuzyn Jimmy zaczął nagle gwizdać, patrząc w sufit.
— Ona czuje tak wiele, że musi to ukrywać — rzekła ciotka Laura.
Wuj Wallace parsknął śmiechem.
— Może my ją weźmiemy do siebie, Elżbieto? — rzuciła Laura nieśmiało.
Ciotka Elżbieta kręciła się niespokojnie na krześle.
— Nie sądzę, żeby jej było dobrze w Srebrnym Nowiu wśród trojga starych ludzi...
(„Byłoby! Byłoby!”, pomyślała Emilka).
— A ty Ruth? — zwrócił się wuj Wallace do siostry. — Jesteś sama w tym dużym domu. Dla ciebie byłoby to wskazane mieć trochę towarzystwa.
— Nie lubię tej małej — rzekła ciotka Ruth ostro. — Ona jest przebiegła jak wąż.
(„Nieprawda!”, pomyślała Emilka.)
— Pod mądrym i światłym kierunkiem może się ona wyleczyć ze wszystkich wad — rzekł wuj Wallace uroczyście.
(„Nie chcę się z nich leczyć!” Emilka wpadała pod stołem w coraz to większą złość. „Wolę moje wady, niż wasze, wasze...”, szukała w myśli odpowiedniego wyrazu i nagle przypomniała sobie triumfalnie jedno ze zdań swego ojca: „wasze wstrętne zalety!”)
— Wątpię — rzekła ciotka Ruth krającym gło-

55