Przejdź do zawartości

Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wizycie pana Carpentera, że modliła się, klęcząc, w swej małej sypialce przez cały prawie dzień następny, że przez cały tydzień przyglądała mu się gorzkiemi, smutnemi oczami. Pragnął, ażeby była bardziej podobna do innych matek, ale kochał ją z całego serca; spędzali cudne chwile w swym szarym domku na wzgórzu. Tylko w obecności innych ludzi bywała pani Kent dziwna i zazdrosna.
— Ona jest przemiła, gdy tylko jesteśmy sami — mówił Tadzio do Emilki.
Perry Miller był przedmiotem szczególnych wysiłków pana de Carpentera w piątki po południu: uczył go pan Carpenter dykcji i zagrzewał do niezmordowanej pracy w tym kierunku. To też Perry nie przestawał powtarzać półgłosem różnych tyrad, nawet w kuchni wieczorem wciąż je sobie przepowiadał, dopóki ciotka Elżbieta nie kładła temu kresu. Emilka nie rozumiała, dlaczego pan Carpenter chwalił z uprzejmym uśmiechem innych chłopców, którzy recytowali sucho, bez wdzięku, bez wyrazu, a gniewał się na Perry’ego, gdy ten jednego słowa, co najwyżej jednego zdania, nie oddał z właściwym akcentem albo też, wykonał dany gest o pół sekundy za wcześnie.
Nie rozumiała również, dlaczego on poprawiał jej ćwiczenia stylistyczne czerwonym ołówkiem i łajał ją za używanie zbyt wielkiej ilości przymiotników, za zbyteczną rozwlekłość; a Rhoda Stuart i Nana Lee słyszały ciągłe pochwały za swoje ćwiczenia, na których widniało znacznie mniej poprawek. A jednak lubiła nauczyciela coraz bardziej, a z nadejściem zimy nie pojmowała, jak mogłaby się uczyć pod innym kierunkiem.

359