Przejdź do zawartości

Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sądnym człowiekiem. Trzeba tylko umieć z nim mówić, czyli umiejętnie pochlebić jego próżności. Pomówię z nim nie jako ksiądz z parafjaninem, lecz jako mężczyzna z mężczyzną. Powiem mu, że żaden przyzwoity Irlandczyk nie prowadzi wojny z kobietami, że żaden rozsądny człowiek nie burzy czegokolwiekbądź dla przyjemności dokuczenia innym. Powiem mu, że nie należy ścinać drzew, które nigdy nie odrosną za tego pokolenia. Drzewa ścina się tylko w razie koniecznej potrzeby, w przeciwnym razie powinno się takiego wandala powiesić na jednem z drzew, zanim je zdążył ściąć.
(Emilka pomyślała, że wpisze tę sentencję ojca Cassidy do oprawnej księgi kuzyna Jimmy).
— Ale tych ostatnich słów nie powiem Wysokiemu Janowi — kończył ojciec Cassidy. — A zatem, Emilko ze Srebrnego Nowiu, sądzę, że możemy uważać za rzecz załatwioną to, że twój gaik nie zostanie wycięty.
Emilka uczuła się bardzo szczęśliwa. Miała pełne zaufanie do ojca Cassidy. Pewna była, że on potrafi przekonać Wysokiego Jana.
— O, nigdy nie zdołam się panu odwdzięczyć! — wykrzyknęła z zapałem.
— To prawda, a zatem nie próbuj. A teraz powiedz mi to i owo. Czy masz rodzeństwo? I od jak dawna jesteś na świecie?
— Mam lat 12, nie mam rodzeństwa. A teraz pójdę już chyba do domu.
— Nie. Musisz coś przekąsić.
— O, dziękuję, już zjadłam kolację.
— Przed dwiema godzinami; poczem odbyłaś

247