w niej wre bunt. Najgorętszem jej pragnieniem jest uwolnić się od niego, albo przynajmniej wyrwać się choćby na kilka tygodni z codziennego trybu życia. Toby jej ulgę przyniosło.
A otóż i Dean. Ciekawa jestem, co go tu sprowadziło? Wyraz twarzy ma uroczysty, ale na dnie jego oczu widać szyderstwo. Pan Sampson właśnie mówi o mądrych pannach. Nienawidzę mądrych panien, zdaje mi się, że one są strasznie zarozumiałe i samolubne. Mogły były dać tym głupim pannom trochę oleju. Nie wierzę, że Chrystus je pochwalił, nie! On tylko ostrzegał głupich ludzi przed niedbalstwem i chciał dowieść, że nie trzeba być głupim i lekkomyślnym, bo mądrzy ludzie są zarozumiałymi egoistami i nie przyjdą z pomocą tamtym biedakom. Zastanawiam się, czy to bardzo źle, że ja czuję raczej sympatję do głupich panien i chciałabym im dopomóc i pocieszyć je, a nie podziwiać te mądre panny, które same sobą są zachwycone. Zresztą pocieszanie tamtych byłoby znacznie bardziej interesujące.
A otóż pani Kent i Tadzio. Och, ona strasznie mocno czegoś pragnie, nie wiem czego, ale to jest coś nieosiągalnego, a pragnienie tego czegoś pożera ją we dnie i w noce. Dlatego tak pilnuje Tadzia... wiem. Ale nie wiem, czem ona się różni tak bardzo od innych kobiet. Nie mogę nigdy wejrzeć w jej duszę, ona zamyka drzwi przed każdym... jej drzwi nie bywają niedomknięte.
Czego ja najwięcej pragnę? Chyba wspiąć się na sam szczyt najwyższego łańcucha najwyższych gór.
Imię kobiety nieznane.”