Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

inna złość, nie gwałtowna, nie, to był zimny gniew, tłumiony, zawzięty. Uważałam, że nie powinno było ci przyjść do głowy takie podejrzenie, jak to, że ja ci pozwolę świadomie wejść do szkoły z takiem malowidłem na twarzy. Więc, powiedziałam sobie, skoro ma o mnie takie pojęcie, to niech je zachowa nadal, ja nie sprostuję go ani słowem. Ale cieszę się ogromnie, gąsko, że przestałaś mnie posądzać o taką niegodziwość.

— Czy przypuszczasz, że Ewelina urządziła to umyślnie?

— Nie. Jest wprawdzie do tego zdolna, o tem nie wątpię, ale nie widzę, jakby była mogła to „urządzić”. Poszła do księgarni ze mną i z Kasią i tam zostawiłyśmy Kasię. W 15 minut później była Ewelina w klasie, więc chyba nie byłaby zdążyła wymalować ci wąsów na twarzy. Przypuszczam, że zrobiła to May Hilson, ta mała djablica. Była obecna, gdy wymachiwałam ołówkiem. Co rychlej skorzystała z pomysłu. Ale to nie mogła być Ewelina.

Emilka zatrzymała przy sobie przeświadczenie, że to mogła być ona i że to ona była stanowczo sprawczynią jej wstydu. Najważniejsze było teraz fałszywe mniemanie ciotki Ruth, iż Ilza była winowajczynią. A co najgorsze, że ciotka Ruth nie da się przekonać!

— Muszę wybadać, kto to zrobił — rzekła Emilka ponuro — i udowodnić to ciotce Ruth.

Nazajutrz po południu zastała Ewelina Blake obie przyjaciółki w wybornym nastroju. Przynajmniej Ilza była bardzo wesoła i serdeczna. Emilka siedziała ze skrzyżowanemi nogami, twarz jej wyra-

166