Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ciotka Ruth wyszła z pokoju, ale wiem, że stała dłuższą chwilę podedrzwiami, nasłuchując, czy nie zacznę mówić sama do siebie. Wciąż mnie obserwuje i podpatruje, nawet gdy nic nie mówi. Czuję to. Doznaję wrażenia, że jestem muchą pod mikroskopem. Nic nie uchodzi jej krytycznemu wzrokowi. A ponieważ nie umie czytać w mojej duszy, więc przypisuje mi najgorsze myśli, do których jestem wręcz niezdolna: to mnie najwięcej gniewa.

Czyż nie mogę uczynić nic dobrego, ciotko Ruth? Chyba tak.

Jest ona uczciwa i cnotliwa, prawa i praktyczna. Ale nie posiada cnót, któreby zjednywały serca. Nigdy nie zrezygnuje z dociekania, dlaczego ja odwrotnie zawiesiłam obrazy w moim pokoju. Nie uwierzy, że powiedziałam jej prawdę.

Naturalnie, że mogło być jeszcze gorzej. Tadzio powiedziałby, że zamiast królowej Aleksandry mogła to przecież być sama królowa Wiktorja.

Mam kilka własnych obrazków, przywiezionych ze Srebrnego Nowiu i to mnie ratuje. Jeden z nich od Deana. Patrząc na ten obrazek, zapominam o królowej Aleksandrze i o lordzie Byronie.

Ciotka Ruth spytała, skąd mam ten obrazek. Kiedy jej powiedziałam, od kogo go otrzymałam, zasyczała:

— Nie pojmuję twego upodobania do Garbusa Priesta. Nie miałabym co robić z takim mężczyzną.

Tego jestem pewna.

Dom jest brzydki, mój pokój niegościnny, ale Kraina Wyżyn jest piękna i utrzymuje duszę moją w równowadze. Kraina Wyżyn to ów świerk, rosnący

127