Przejdź do zawartości

Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
V.
We młynie.

Zbiórka oliwek skończyła się w Katlarze już dosyć dawno. Owoce zamknięte w... grunellach... to jest odpowiednich sąsiekach zamykanych, mieszczących się w budynku przytykającym do młyna, w którym wyciska się z nich olej, oczekiwały chwili prasowania. Nadeszła pora wesołej krzątaniny we wsi. Od rana do wieczora pełno było we młynie ludzi. Nawet w nocy, gdy wieś pogrążyła się w ciemności, stamtąd dochodziły wesołe okrzyki i błyski ogniska podsycanego tłustym rdzeniem drzewa oliwnego. Ciekawi gromadzili się tam; dzieci ze skibkami bułki w rączkach czekały na smakowity podarek, mianowicie kilka kropli oliwy... dziewiczej, pierwszej jaka się ukaże. Młodzi ludzie, rzekomo mający pomagać robotnikom zajętym we młynie droczyli się i żartowali z dziewczętami zajętemi napełnianiem stągwi.
Tego wieczoru kolej przyszła na Malhiberna, do prasowania oliwek. Nie wiele tego było. Część pola dawniej sprzedano, zostało już tylko tyle drzew, że zbiór wystarczał na potrzeby domowe. Dwie godziny wystarczały w zupełności na tę operacyę, na którą kierownik młyna... sote abbat... przeznaczył całą noc. Mimoto widzów było wielu. Prócz dragona, jego wnuczki i Jepa, przy-