Przejdź do zawartości

Strona:Elwira Korotyńska - 100,000 powinszowań.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
29

Choćby dziś deszcze i grady biły
To dzień dzisiejszy byłby mi miły,
Gdyż mogę złożyć swoje życzenia
Z racji Twojego, Mamo, Imienia.
Cóż powiem Tobie, droga, jedyna?
Cóż dziś usłyszysz od swego syna?
To, czego pragnę i przez rok cały,
Czego pragnąłem, kiedym był mały,
Abyś Ty zdrową i szczęsną była
Cierpień i smutków byś nie znosiła,
Abyś nie znała czem troski wszelkie,
Czem są zawody, zwątpienia wielkie.


30

O, szczęsne to chwile młodości,
Gdy radość i ufność w nas gości,
Gdy wszystkim a wszystkim się wierzy,
I wartość z pozorów się mierzy,
Lecz chwile te szybko przeminą
Z zawodu łzy ciche popłyną...
A wtedy, ach! cóż mi zostanie?
To wierne matczyne kochanie,
I wspomnień dziecięctwa bez miary
Co dzionek ozłocą nam szary.
Więc żyj nam mamusiu szczęśliwa
Na niczem niech nigdy nie zbywa.