Przejdź do zawartości

Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cić uwagę, zapominają o godności i prawach płci swojéj Tego nie uczyniła dowcipna Szkotka, która, proszona o rękę przez bardzo odpowiedniego młodego człowieka, odparła śmiało: „Dobrze, pójdę za ciebie, ale pomimo to będziesz mnie szanował.”
„Wydaj córkę za mąż — mówi syn Siracha, — a uskutecznisz rzecz ważną, tylko oddaj ją człowiekowi rozumu.” Wielka część téj ważnéj sprawy spada na barki matki, — przecież matka, wydająca gwałtem swe córki, nie należy do sympatycznych postaci i zasługuje na śmieszność, jeśli chodzi jéj jedynie o majątek i położenie, a nie dba o rzeczywiste przymioty. Jakże inaczéj uważać należy matkę, chcącą wydać córkę za człowieka rozumu. Człowieka rozumu nazywamy dziś inteligentnym, zacnym, dobrych zasad. Jest nieledwie pleonazmem dowodzić, że od charakteru męża zależy szczęście żony. Irlandzki urzędnik pytał raz więźnia, czy był żonatym „Nie” — odparł więzień. „Jakież to szczęście dla twojéj żony“ — zawyrokował urzędnik. Żołnierz niedawno kończył w ten sposób list do swojéj kochanki: „Niech cię Bóg ma w opiece i strzeże od twego Jana Smith.” Młody człowiek prosi nieraz o rękę młodéj kobiety, a jednak gdyby tylko zechciała zebrać o nim informacye, dowiedziałaby się bez trudności, że jest to utracyusz, do niczego, który żadnéj kobiecie szczęścia dać nie może, i że poślubiając go, gotuje sobie los najgorszy. Ponieważ jednak dobrze wygląda, jest wymowny, umie gorąco za sobą przemawiać, panna daje swe przyzwolenie i przez całe życie jest potém nieszczęśliwą. „Gdy będę szła za mąż — mówiła raz młodziutka panienka, — chcę, żeby mój narzeczony był ładny, wysoki, wykwintny i żeby