Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieliśmy śród dymu piękną, białą postać gubernatora, stojącego na strzemionach, z ręką wyciągniętą ku nam na znak pożegnania i najlepszych życzeń.
Z jedną już tylko eskortą z Fezu, która nam towarzyszyła od Tangieru, wjechaliśmy na ziemię Beni-Hassenów, mającą tak smutną i okropną sławę.