Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

którego przywiązaliśmy go grubym sznurem. Krwawo okupiliśmy to zwycięstwo. Rafles krwawił silnie z otwartej rany, pozostawiając w ten sposób ślad dla policji, który związany nasz przeciwnik śledził z nietajoną satysfakcją.
Zdawało mi się, że jeszcze nigdy nie widziałem człowieka lepiej i okrutniej związanego.
Zdawało się jednak, że wraz z upływem krwi tracił Ralf właściwą sobie litość i wyrozumiałość. Z pasją pokrajał obrusy, poodcinał sznury firanek, zdarł z mebli w jadalni płócienne pokrowce i wzmocnił tem wszystkiem więzy nieszczęśliwego pułkownika. Nogi uwięzionego przywiązane były do siedzenia fotelu, ramiona do oparcia. Widok tego człowieka, skrępowanego z okrutną bezwzględnością, z kneblem w ustach, w którym tkwiła jakaś linijka, przywiązanego niemiłosiernie rzemieniem, umocowanym na tyle głowy, był wprost odrażający. Mimo wszystko oczy więźnia spoglądały na nas tak nieubłaganie i dziko, że trudno mi było wzrok ten wytrzymać. Ralf jednak wyśmiał taką wrażliwość i chcąc zaszanować moje nerwy, zarzucił na więźnia jakąś chustę. Lecz nawet kontury tej postaci były tak straszne, że wybiegłem z pokoju jak oparzony.
Tak, był to Ralf w najgorszym wydaniu, Ralf doprowadzony do szału wściekłości, tak okrutny i dziki, jakiego nigdy nie widziałem przedtem, ani potem. Miałem wrażenie, że walka, którą staczał, szła o śmierć lub życie. Prowadził ją bez skrupułów, jak każdy pospolity bandyta. Mimo tej dzikości i zawziętości, którą dyszał, przyznać mu muszę, że maniery jego były przez cały czas bez zarzutu, godne dystyngowanego arystokraty. W ciągu walki nie wypowiedział w impecie złości ani jednego grubiaństwa, ani jednego przekleństwa, nie uderzył nawet przeciwnika i starał się pokonać go bez zadania mu