Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ogłuszająco trzaśnięcie drzwiami, które odbiło się przeraźliwym echem w pustym domu, a na domiar grozy w tej samej chwili Ralf zdmuchnął świecę i wokół nas zaległy nieprzebite ciemności. Serce moje łomotało tak głośno, że groziło pęknięciem. Obydwaj wstrzymaliśmy oddech. Na platformie schodów pierwszego piętra zachowywaliśmy się tak cicho, jak gdyby nas zupełnie nie było. Wreszcie z piersi Ralfa wydarło się westchnienie ulgi, równocześnie doszedł mnie odgłos zamykania furtki ogrodowej.
— No, chwała Bogu, już po strachu, Bunny! To był listonosz który nas częściej odwiedzi, jakkolwiek pewien jestem, że pułkownik nie omieszkał przed odjazdem udzielić swoich instrukcji, aby pocztę odsyłać mu pod wskazanym adresem. Ci niedbalcy na poczcie usłyszą od niego ładne kazanie! Przyznam ci się jednak szczerze, że byłem w porządnym strachu.
— Co się mnie tyczy, to strach stanowczo nie jest odpowiedniem nazwaniem tego, co w tej chwili przeżywałem — wyjąkałem przerażony. — Muszę się stanowczo czegoś napić, inaczej zemdleję.
— Ależ Bunny, napoje alkoholowe nie należą do naszej kuracji!
— W takim razie żegnaj mi. Nie wytrzymałbym takiego nadmiaru wrażeń na dłuższy przeciąg czasu! Wprawdzie wzruszająca historja Robinsona Kruzoe, na którym my się wzorujemy, opowiada o śladzie stopy ludzkiej, która ze strachu pozbawiła zacnego kolonistę przytomności, lecz wyobrażam sobie, co odczułby Robinson Kruzoe, gdyby usłyszał ni stąd ni zowąd ogłuszające trzaśnięcie drzwiami w swoim pałacu!
— Nie wiadomo, kto był w korzystniejszej sytucji, my, czy też Robinson — dodał Ralf z filozoficznym spokojem. — Przyznaję, że chwila, którą co