Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/520

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mogłeś nabyć wielkiej biegłości w sprawach publicznych. Słyszałżeś kiedy żeby kto podobnie wotował? albo jaka uchwałą tego rodzaju, a jest ich bez liku, senat wyrzekł, że list był dobrze napisany? Nie wymknęłoć się to słowo przypadkiem, jak często bywa: dobrze wprzód pomyślawszy i rozważywszy, na piśmieś je tu przyniósł.
III. Gdyby cię kto odzwyczaił od nałogu uwłaczania w wielu rzeczach dobrym obywatelom, ileżby ci nie pozostało zalet, któreby każdy mieć pragnął? Wejdź tedy w siebie, uspokój nakoniec i umiarkuj tego złośliwego ducha: słuchaj ludzi dobrych, z którymi często obcujesz: radź się tego mądrego człowieka, zięcia swego, częściej niż siebie samego: a tak okażesz się nakoniec godnym tytułu najwyższego dostojeństwa. Za nicże to masz (w czem przez przyjaźń nad losem twoim nieraz ubolewam), iż się ztad wynosi i do uszu ludu Rzymskiego dochodzi, że się nikt z tym senatorem nie zgadza, który pierwszy zdanie swoje otwiera? co i dziś sądzę nastąpi.

Chcesz odjąć legie Brutusowi. Jakie? oto te właśnie, które on odwiódł od popierania zbrodniczych zamiarów Antoniusza, które znaczeniem swojem na stronę Rzeczypospolitej przeciągnął. Chcesz tedy żeby go znowu biednym tułaczem z łona Rzeczypospolitej wyrzuconym widziano. Wy zaś, senatorowie, jeżeli M. Brutusa opuścicie i zdradzicie, jakiego obywatela wywyższycie? komu sprzyjać będziecie? chyba że tych, którzy kładli na skronie koronę, za godnych zachowania, a tych, którzy znieśli władzę królewską, za godnych opuszczenia macie. O tym chwalebnym i nieśmiertelnym czynie M. Brutusa mówić nie będę: zachowuje się on we wdzięcznej pamięci wszystkich obywateli, ale go jeszcze nie uświęciło świadectwo publicznego przyznania. Jaka cierpliwość, sprawiedliwi bogowie, w tym człowieku! jakie umiarkowanie! jaka spokojność i powolność w znoszeniu krzywdy! Będąc pretorem miejskim, z Rzymu ustąpił; spraw nie sądził, chociaż wszystkie prawa ludu Rzymskiego odzyskał. Mogąc się otoczyć mnóstwem dobrych ludzi, którzy się do niego z niewypowiedzianą skwapliwością codzień zbiegali, i mieć za sobą wsparcie całej Italii, wolał oddalić się i mieć obronę w szacunku dobrych obywateli, niżeli pozostać i bronić się ich orężem. Nie znajdował się nawet na igrzyskach Apollinarskich[1], które podług przemożności swojej i ludu Rzymskiego

  1. Obacz Filippikę I, 15, II, 13.