Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
FILIPPIKA
TRZECIA
MIANA W SENACIE.

I. Później bez wątpienia zwołano nas, senatorowie, niżeli wymagał stan Rzeczypospolitej; ale nas nakoniec zwołano, czegom się codzień usilnie domagał, widząc że człowiek na wszystko wyuzdany i do rozpaczy przywiedziony nie tylko przygotował wojnę bezbożną przeciw ołtarzom i ogniskom, życiu i majątkom naszym, ale już rozpoczął. Czekano pierwszego stycznia; ale go nie czekał Antoniusz[1], który do prowincyi D. Brutusa, znakomitego i rzadkiej cnoty człowieka, z wojskiem wtargnąć zamierza, zkąd, jak się odgraża, z nowemi i lepiej uzbrojonemi siłami do Rzymu przyciągnie. Po coż tedy czekać, lub choć na najkrótszy czas odkładać? Lubo niedaleko do

  1. Miał tę mowę Cycero 20 grudnia 44 roku, po odciągnieniu Antoniusza do Gallii Cisalpińskiej, zkąd chciał wyrugować D. Brutusa, dalekiego krewnego M. Brutusa, któremu Cezar nadał testamentem rządy tej prowincyi. Antoniusz otrzymał naprzód od ludu Macedonią, M. Brutusowi od Cezara daną, ale że ta prowincya była zbyt daleka dla człowieka zamyślającego o dopięciu samowładztwa, wyrobił sobie u ludu pierwszego czerwca za pomocą Oktawiana, z którym się był pojednał, a potem znowu poróżnił, jej zamianę za Gallią, a Macedonią bratu Kajowi ustąpił. Co dało pochop do czteromiesięcznej wojny między nim z jednej, a D. Brutusem, senatem i Oktawianem z drugiej strony. Tak się dziwnie zdarzyło, że wnuk siostry Cezara wziął się do oręża w obronie jego zabójców przeciw jego przyjacielowi, chcąc go wyrugować z tej samej prowincyi, którą dla niego u ludu uprosił.