Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przed takim pretorem, przypomniawszy sobie że ten będąc trybunem konsularnego męża okrutnie ucisnął? Wszystkoby pod siebie podgarnął, posiadł, przywłaszczył: na mocy nowego prawa znalezionego między innemi Klodiusza prawami, nasi niewolnicy mieli być jego wyzwoleńcami. Nakoniec, gdyby bogowie nieśmiertelni nie dodali popędu temu niewieściuchowi do porwania się na dzielnego męża, dziś już nie mielibyście Rzeczypospolitej.

Gdyby został pretorem, gdyby został konsulem (przypuściwszy że te świątynie, że te mury dostać do tego czasu i konsulatu jego doczekać się mogły), czegoby nie nabroił żywy, kiedy po śmierci ręką jednego ze swych popleczników, Sex. Klodiusza, senat zapalił? Czyśmy widzieli kiedy co smutniejszego, co boleśniejszego, co okropniejszego? Ten przebytek świętości, majestatu, mądrości, rady publicznej, ozdobę stolicy świata, ołtarz sprzymierzeńców, ucieczkę wszystkich narodów, gmach od całego ludu Rzymskiego jednemu stanowi nadany, widzieliśmy zapalony, w perzynę obrócony, znieważony! Nie uczynił tego gmin nieoświecony, choć i to byłoby smutną rzeczą, ale jeden człowiek, który jeżeli posunął się do takiego zuchwalstwa dla pomszczenia śmierci zabitego, na cożby się nie odważył pod pełnym życia wodzem? Do senatu nie gdzieindziej go wrzucił, żeby po śmierci spalił ten przebytek, co go był za życia obalił. I są tacy, co ubolewają nad tem co się stało na drodze Appiuszowej, a milczą o senacie! co sądzą że przed jego gwałtami mogło się Forum ostać, kiedy senat zgorzał od płomieni pod ciałem jego zapalonych! Wywołajcie, wywołajcie go, jeżeli możecie, z przepaści piekielnej: wytrzymacieli gwałty zmartwychwstałego, wy coście zaledwie cieniowi niepogrzebanego oprzeć się mogli? Ażali powstrzymaliście tych, co biegli z pochodniami do senatu, do świątyni Kastora, co się po całem Forum z szablami uwijali? Widzieliście jak mordowano lud Rzymski, jak orężem rozpędzano zgromadzenie, na którem przemawiał wśród powszechnego milczenia M. Celiusz[1], trybun ludu, cnotliwy obywatel, podjętej sprawy nieustraszony obrońca, uczciwym ludziom oddany, władzy senatu powolny, i w tej, nie wiem jak nazwać, niedoli czy szczególniejszem szczęściu Milona, szczery i wierny jego przyjaciel.

  1. Którego Cycero bronił przed czterema laty w sprawie o gwałt i chęć zadania trucizny siostrze Klodiusza.