Iż musiał zawsze słuchać, co kulawy prawi; Wziął kij w rękę: ten, rzecze, z szwanku nas wybawi. Idą; a wtem kulawy krzyknie: umknij w lewo! Ślepy wprost; i choć z kijem, uderzył łbem w drzewo. Idą dalej; kulawy przestrzega od wody; Ślepy w bród; sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkody. Nakoniec przestrzeżony, gdy nie mijał dołu, I ślepy i kulawy zginęli pospołu. I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył, I ten, co bezpieczeństwo głupiemu powierzył.
VI. Orzeł i Jastrząb.
Orzeł nie chcąc się podłem polowaniem bawić, Postanowił jastrzębia na wróble wyprawić. Przynosił jastrząb wróble, jadł je orzeł smacznie; Zaprawiony nakoniec przysmaczkiem nieznacznie, Kiedy go coraz żywszy apetyt przenika; Zjadł ptaszka na śniadanie, na obiad ptasznika.
VII. Ojciec łakomy, Syn rozrzutny.
Zawżdy się zbytek kończy doświadczeniem smutnym. Płakał ojciec łakomy nad synem rozrzutnym. Umarli oba z głodu, każdy z nich zasłużył: Syn, że nadto używał, ojciec, że nie użył.
VIII. Szczur i Kot.
Mnie to kadzą, rzekł hardzie do swego rodzeństwa, Siedząc szczur na ołtarzu podczas nabożeństwa. Wtem gdy się dymem kadzidł zbytecznych zakrztusił, Wpadł kot z boku na niego, porwał i udusił.
IX. Ocean i Tagus rzeka.
Ocean niezmiernością swoją zbyt zuchwały, Gardzić począł rzekami, które weń wpływały. Przestańcie, mówił do nich, dodawać mi wody. Rzekł Tagus, daj nam pokój; dla twojej wygody, Dla twojej wspaniałości żyzną ziemię porzem. Gdybym ja nie był rzeką, nie byłbyś ty morzem.
X. Zrzebiec i Koń stary.
Gdy starszych przybierano w pozłacane rzędy, Gniewał się młody zrzebiec na takowe względy. Przyszła kolej na niego, z początku był hardy, Aż kiedy w pysku poczuł munsztuk nader twardy, Gdy jeźdźca przyszło dźwigać, znosić rzemień tęgi, Gdy go ściskać poczęły dychtowne popręgi, W płacz nieborak, a stary: na co ten płacz zda się? Chciałeś, cierpże. Żal próżny, kiedy po niewczasie.
XI. Dwa Żółwie.
Nie żałując sił własnych i ciężkiej fatygi, Dwa żółwie pod zakładem poszły na wyścigi, Nim połowę do mety drogi ubieżeli, Spektatorowie poszli, sędziowie zasnęli. Więc rzekła im jaskółka: lepiej się pogodzić, Pierwej, niżeli biegać, nauczcie się chodzić.
XII. Pszczoła i Szerszeń.
Idź precz od nas, próżniaku, niegodzien żywienia, Mówiła, żądłem grożąc, pszczoła do szerszenia. Prawdę mówisz, rzekł szerszeń, i mnie to obchodzi. Ale, żeś pracowitsza, czyż się łajać godzi? Jestem w nędzy, lepiej się nademną użalić, Niżeli żądłem straszyć i samej się chwalić.
|
XIII. Baran dany na ofiarę.
Widząc, że wieńce kładą, że mu rogi złocą, Pysznił się tłusty baran, sam nie wiedział o co. Aż gdy postrzegł oprawcę, a ten powróz bierze, Aby go poniewolnie ciągnął ku ofierze; Poznał swój błąd; rad nie rad wypełnił los srogi: Nie pomogły mu wieńce i złocone rogi.
XIV. Doktor.
Doktor, widząc, iż mu się lekarstwo udało, Chciał go często powtarzać; cóż się z chorym stało? Za drugim, trzecim razem, bardzo go osłabił, Za czwartym jeszcze bardziej, a za piątym zabił.
XV. Strzelec i Pies.
Uciekł wyżeł od strzelca, błąkał się dni kilka, Nakoniec znalazł pana, i przystał do wilka. Gonił sarny, zające, do kaczek się skradał; Ale, co tylko zdobył, wszystko to pan zjadał. Zła to służba, rzekł zatem, gdzie korzyść nie czeka, Bił pan dawny, lecz karmił; wróćmy się do człeka.
XVI. Bryła lodu i Kryształ.
Bryła lodu spłodzona z kałuży bagnistej Gniewała się na kryształ, że był przezroczysty. Modli się więc do słońca. Słońce zajaśniało, Sklni się bryła, ale jej coraz ubywało. I tak chcąc los polepszyć niewczesnym kłopotem, Stajała, wsiąkła w bagno, i stała się błotem.
XVII. Stary Pies i stary Sługa.
Póki gonił zające, póki kaczki znosił, Kasztan, co chciał, u pana swojego wyprosił. Zstarzał się: aż z owego pańskiego pieścidła, Psisko stare, niezdatne, oddano do bydła. Widząc, że pies nieborak oblizuje kości, Żywił go stary szafarz, niegdyś podstarości.
XVIII. Syn i Ojciec.
Każdy wiek ma goryczy, ma swoje przywary. Syn się męczył nad xiążką, stękał ojciec stary: Ten nie miał odpoczynku, a tamten swobody. Płakał ojciec, że stary; płakał syn, że młody.
XIX. Osieł i Baran.
Klął osieł los okrutny, że marznął na mrozie. Rzekł mu baran, trzymany tamże na powrozie: Nie bluźń bogów, w żądaniach płochy i niebaczny: Widzisz przy mnie rzeźnika! dziękuj, żeś niesmaczny.
XX. Mysz i Kot.
Mysz, dla tego, że niegdyś całą xiążkę zjadła, Rozumiała, iż wszystkie rozumy posiadła. Rzekła więc towarzyszkom: nędzę waszą skrócę, Spuśćcie się tylko na mnie, ja kota nawrócę. Posłano więc po kota; kot zawżdy gotowy, Nie uchybił minuty, stanął do rozmowy. Zaczęła mysz exortę; kot jej pilnie słuchał, Wzdychał, płakał!... Ta widząc, iż się udobruchał, Jeszcze bardziej wpadała w kaznodziejski zapał, Wysunęła się z dziury. A wtem ją kot złapał.
XXI. Ptaszki w klatce.
Czegoż płaczesz? staremu mówił czyżyk młody, Masz teraz lepsze w klatce, niż w polu wygody;
|