Wystąpił problem z korektą tej strony.
Pogaństwo ginie.
Od roku już Mieczysław pojął chrześcijankę królewnę za żonę, od roku już wiadomo, że chrzest przyjmie i przyjąć każe w całym kraju, jawnie czyni przygotowania do tej wielkiej uroczystości - a jednakże odwieka chwilę , jakby mu ciężko było dać wyrok zagłady na starą wiarę, w której się wychował. Niema w tem nic dziwnego, bo łatwo powiedzieć: zburzyć stare świątynie! zniszczyć stare bogi! - ale spełnić to - trudno. Do tych bogów przecież on modlił się dzieckiem - nauczono go wierzyć w ich opiekę, - tych bogów kocha lud cały i z trwogą oczekuje strasznej godziny. Więc gdy siekiera uderzy w posągi, uderzy w serca ludzkie, które jękną boleśnie, głośno - A jeśli zechcą mścić się za swych bogów? Wszystko to waży książę w mądrej głowie, zwleka i dzień stanów odkłada odkłada... Ale wie, że on przyjdzie, więć gotuje siły, gromadzi sprzymierzeńców. Księża chrześcijańscy dawno nawracają wojsko, kmieci, rycerzy, urzędników, - jedni przyjmą wiarę, aby przypodobać się panu, inni Chrystusowi otworzyli duszę, a są tacy, co nie śmią się sprzeciwić, rozumiejąc, że tak być musi. Mieczysław bystrem okiem patrzy, liczy. Już widzi sam, że dłużej czekać niepodoba: jeśli okaże słabość, przegrać może.