Przejdź do zawartości

Strona:Bronisław Rajchman - Wycieczka na Łomnicę.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale jedni odbiegli już naprzód a drudzy jeszcze nie nadeszli.
Błysnęła mi myśl, czy doliny nie obsiedli myśliwi węgierscy, którzy nas ostrzegają, abyśmy im nie przeszkadzali.
Wtém nadszedł jeden z górali.
— Kto tam tak gwiżdże?
— A to świstak.
— A... świstak!...
— Héj.
Gdy który z świstaków zobaczy człowieka, w téj chwili siada na tylnych nogach jak pies, który służy, i świszcze nosem jak lokomotywa. Inne, które dojrzały niebezpieczeństwo, czynią to samo i wszystkie zdążają czémprędzéj do nor. Wzrok ich jest tak bystry, że dojrzą człowieka z odległości tak wielkiéj, iż potrzeba przynajmniéj dobréj lornetki aby je zobaczyć. To też zwykle słyszy się obecność świstaków ale się ich nie widzi.
Już któryś z nich dojrzał nas.
Świstak (Arctomys marmota) należy do rzędu szczurowatych czyli gryzących, odznaczających się głównie tém, że w obu szczękach ma po dwa zęby sieczne czyli przednie, za któremi następuje przerwa oddzielająca je od trzonowych. Za przykład tych zwierząt służyć może szczur i zając. Długość świstaka przechodzi dwie stopy. Postać jego jest krępa, przysadzista, silna, niezgrabna. Grubość każdéj części nieproporcyonalna do długości. Nazwa jego łacińska Arctomys (niedźwiedziomysz) jest rzeczywiście sto-