Przejdź do zawartości

Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pewnego dnia, podczas nauki znalazła się w szkole, ubrana w stary, ciężki płaszcz futrzany, kapelusz z wojowniczem piórem. Potrząsała starym, wyleniałym zarękawkiem i wrzeszczała co sił. Domagała się oddania córki, twierdząc, że ją skradziono i zgwałcono! Przybyła do szkoły niewinną i uczciwą, tu jednak, w tym domu przeklętym, zepsuła się. Teraz, okryta hańbą, stała się... Boże odpuść... pośmiewiskiem ludzkiem! Ale biada! Zemsta już rychła. Sprawa pójdzie przed sąd, a policja zrobi porządek!
Gniew jej nie miał granic, ale ból był szczery. Wszystko przed nią uciekało. Wpadła do jednej z klas i rozproszyła uczennice, gdyż nauczycielka uciekła. W ten sposób zwyciężyła trzykrotnie i narobiła niesłychanego zamętu. Uczennice ogarnął taki strach, że pouciekały na strych i tam siedziały, kłapiąc od zimna zębami, niepewne, czy się ważyć zejść na dół. Kilka starszych, zaczerpnąwszy z historji przykładu męstwa w niebezpiecznych chwilach, stawało czoło. Chciały ją uspokoić, ale teraz dopiero wpadła w szał. Widocznie nabrała przekonania, że zadaniem szkoły jest przysposabianie dziewcząt do wszeteczeństwa. Oburzała się, że bronić rzeczy mogą „dzieci uczciwych rodziców’“... Uczennice uciekły, zatykając sobie uszy.
Tylko małe dziewczątka miały wielką uciechę. Otoczyły wrzeszczącą kobietę, tańcząc i biegnąc za nią. Cała czereda wpadła do kuchni, gdzie okazano biedaczce politowanie, ale nie powiedziano słowna. Wybiegła do przedsionka, zapukała do drzwi Tomasza, potem Karola, ale były zamknięte. Wróciła do pani Rendalen i, znalazłszy drzwi pokoju otwarte, wpakowała się tam wraz z całą świtą, postanowiwszy czekać na Tomasza.