Przejdź do zawartości

Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Od dzieciństwa samego miał Tomasz wrażenie, że matka jego jest prostaczką o ordynarnej duszy i że z nią nic nie ma wspólnego. Wdzięczność dziecięca, oraz zgodność poglądów i planów tłumiły to i bez względu na uczucia czcił i szanował jej energję oraz zdolności wychowawcze i gospodarcze. Napady zniechęcenia były zawsze nagłe i mijały szybko.
Później natomiast...
Matka nie rozumiała tego, a Karol również, ale matka wiedziała, że syn jest nieszczęśliwy, czuła iż ogarnia go coraz bardziej manja dręczenia samego siebie. Ale myliła się.
Dumał nad tem, że gdyby nie on, siostra jego byłaby szczęśliwą. Jej przypadłby majątek, otrzymałaby odpowiednie wykształcenie, a odziedziczona skłonność do szaleństwa nie byłaby jej opanowała.
Czasem też wyobrażał sobie, że siostra jego wychowuje się razem z nim, z Augustą i resztą dziewcząt. Tyle obcych żyło w domu ojca, tylko nie siostra jego, nie córka jego ojca. Matka natomiast uznała, że konieczny obowiązek ten został wypełniony przez wypłatę jałmużny miesięcznej, bez żadnych większych spłat majątkowych. Czyż to nie zbrodnia? Czyż mogła tego matka nie pojąć?...
Podczas gdy się jeszcze z tem nosił, doszła go wieść o nieszczęściu Tory.
Matka chciała z nim o tem pomówić. Po raz pierwszy przerwano im, teraz jednak, gdy Tora zasnęła, udała się do syna i opowiedziała mu wszystko.
Zrozumiał zaraz, jak doniosłym jest ten fakt dla szkoły, przyjaciółek Tory i niego samego i wpadł w taką pasję, że krzyknął, iż połamałby kości przeklętemu Nilsowi, gdyby tu był. Nie lubił nigdy Fürsta. Pani