Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyszłoby do niemiłego zajścia i Tora zostałaby pociągnięta do odpowiedzialności. Trzeba było tego uniknąć koniecznie.
W pierwszym liście potraktowała rzecz poważnie, a czytelnik nie mógł mieć wątpliwości, że człowiek o którego szło, napawał ją strachem. W drugim natrząsała się niemal z siebie, niego i całej sprawy. W trzecim opisywała przygodę młodej, ciemnowłosej dziewczyny, która chodziła po obcem wybrzeżu. Nagle wyłonił się z fal tryton o rudawych faworytach i jasnych włosach. Przerażona, uciekła ciemnowłosa na pokład okrętu, by wrócić do ojczyzny, zaś tryton płynął ciągle za okrętem, z ręką na sercu. Gdy wysiadła na ląd, krzyknął boleśnie, a krzyk ten dzwonił dziewczynie w uszach przez całą noc i mącił jej sny.
Podarła wszystkie trzy listy i nie napisała żadnego.
Pozostała wierna swoim wędrówkom. Nie wiedziała zresztą wcale, że Nils Fürst wrócił do miasta, zdawszy służbę koledze, że w cichości uczy się obcych języków, celem osiągnięcia świetnego stanowiska i że mieszka w swoim domu. Nie wiedziała też, że pierwszego zaraz dnia powrotu widział w lusterku okiennem, jak spoziera na dom trwożnie, przechodząc mimo, i że zauważył to również dnia drugiego. Wiedział, iż droga obrana przez Torę nie jest najkrótszą, wiodącą do lasu. Przez oba dni śledził ją, idąc w oddaleniu, trzeciego czekał ubrany do wyjścia, chcąc nietylko iść za nią, ale razem z nią... Mniemał, że ją teraz zrozumiał.
Znał dziewczęta, które raz mówią: nie, a raz znowu: tak. Zachowanie jej świadczyło, że się do nich zalicza.
W istocie, również i trzeciego dnia spojrzała lękliwie w okna i poszła dalej z teką pod pachą. Ktoś