Przejdź do zawartości

Strona:Benito Mussolini - Pamiętnik z czasów wojny.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

granicy jednego ze stoków Kukli, opadającego kilkaset metrów niemal prostopadle ku wyżynie, na której znajduje się dowództwo brygady. Cofać się — znaczy tyle, co stoczyć się w przepaść. Musimy więc stawiać opór i oczy mieć otwarte!

28 lutego.

Dziś pracowaliśmy łopatą i kilofem. Nic ważniejszego, prócz codziennej wymiany strzałów między czujkami naszemi i nieprzyjacielskiemi.

29 lutego.

Jutro przypnę odznaki kaprala. Ot drobne zdarzeńko w mem życiu żołnierskiem! Kapitan w następujący sposób umotywował swoją propozycję:
„… Za jego niezwykle ruchliwą działalność, za wybornego ducha bersaljerskiego, oraz za okazywane przez niego stale pogodne usposobienie. Zawsze pierwszy, gdy idzie o jakąkolwiek pracę lub śmiałe przedsięwzięcie. Nie przejmuje się niewygodami i biedą, gorliwy i sumienny w spełnianiu swych obowiązków.“

∗             ∗

Rozmowa, której przysłuchiwałem się wczoraj wieczorem:
— Panie poruczniku Barbieri, jak silna jest kompanja, która dziś wieczorem pełni straż w okopach?
— Stu siedmiu ludzi.
— Ale tam na górze naliczyłem tylko siedemdziesięciu czterech!
— To świadczy, że już niema rozporządzalnych“ żołnierzy…
Wśród tak zwanych rozporządzalnych“ zawsze się trafi jakiś łazik, który wykręci się od służby…