Strona:Bartek Łatka czyli Jak to Żyd po śmierci zrobił testament.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wicka karczma, a jej arendarz, Izaak Gluecksmann ma zawsze dobrą wódkę, a nasz Bartek bez śniadania wyszedł w drogę przed wschodem słońca i radby się pokrzepić już uczciwie.
Za kilka chwil dopadł nareszcie karczmy i z trzaskiem wszedł do szynkowni.
Stanął w progu i patrzy, a w karczmie krzyk i lament — istna Sodoma i Gomora.
Izaak jak opętany biega po szynkowni, rwie brodę i pejsy, zawraca oczy, zgrzyta zębami, jęczy w niebogłosy: aj waj! Ani uważał nawet, że Bartek wszedł do szynkowni, tylko ciągle płacze i lamentuje, a za nim jeszcze głośniej zawodzi jego żona.
— Cóż się to stało? — myśli sobie Bartek. — „Hej Izaak!“ — zawołał głośno — „co wam takiego?“
Ale Izaak tylko głową kiwnął, zęby zacisnął i znowu jęknął; aj waj! ocher mir!
— „No Izaaku! gadajcie co macie za frasunek — może ja wam poradzę.“
Żyd znowu jęknął ciężko i ręką machnął, ale nagle wpatrzył się na Bartka,