Przejdź do zawartości

Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— E, na cóż ty jeszcze możesz się uskarżać, jeżeli widziałeś, jak ludzi rzucano w morze, jeżeli byłeś na Madagaskarze, we Wschodnich Indjach i w Afryce, skąd pochodzą murzyny? Na mą duszę! słabo mi się robi od twojego kwilenia! Człowiecze, spojrzyjno tylko na mnie, który już od tylu miesięcy jestem korsarzem i w raz z innymi korsarzami brałem udział we wszystkich walkach, jakie oni prowadzili...
— Ale tyś miał w ręce kordelas i muszkiet na ramieniu, — sprzeciwiał się drugi, znany głos. — I chodzisz po pokładzie, nie mając trzewików na nogach, a na głowie masz piękną, jaskrawą chustę, a jeżelibyś chciał holować linę lub kręcić ster, to nikt ci nic za to nie powie, mój Darby. Ale ja skazany jestem na lokajskie zajęcie i noszenie liberji od pierwszego dnia, gdy wyjechałem na morze. I wciąż ino: „Ben, zetrzyj stół!“ albo też: „Nalej w kielichy, Benjaminie Gunn!“ albo „Przynieś mi tytoniu, Gunn!“ Jestem takim samym korsarzem jak ta irlandzka dziewczyna...
— Nie wspominaj o niej, bo użyję stryczka na ciebie! Nie życzę sobie, byś mi się tu zanadto puszył. Czyż kapitan nie dał mi cię za służącego? A jakże! „Bodaj to...“ powiedział, gdyśmy cię zabrali — „Darby, jesteś dobrym chłopcem kajutowym i w czepku się urodziłeś. Daję ci tego chłopaka, aby cię wyręczał“.
— Juści, a obiecywano, że mnie uwolnią od liberji — odpowiedział Gunn z gniewem, — a jeżeli...
Właśnie w tej chwili wkroczyliśmy do kajuty; on przerwał, kuląc się w sobie pod wpływem nagłego zakłopotania, jakiego doznawał zawsze, gdy znalazł się w obecności kilku osób. Darby Mc Graw, nie mniej zaskoczony, zerwał się z fotelu, w którym się rozwalał, i pochylił czoło przed Moirą, z gorliwością poganina, kłaniającego się bożyszczu. Za cały przyodziewek miał parę płóciennych hajdawerów, spiętych w pasie, oraz zawój na głowie, z pod którego wymykały się jego rude włosy. Kordeas dyndał mu u lędźwi, a za pasem miał zatknięte trzy pistolety.
— Pan Bob! — zawołał. — I pan Piotr też! I... i... panna O‘Donnell... doprawdy, jakaż to harfa w tej chwili zagrała we mnie czarowną muzyką?

314