Przejdź do zawartości

Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy widzicie drogę przed sobą, mości panowie? — zawołał za nami Flint, przedrzeźniając służalczy ton właściciela gospody, co pobudziło do wielkiej wesołości jego drużynę przyboczną. — Obdarzcie swemi względy nasz niski dach, a niech pod nim dobrze będzie waszmościom! Pościeli nie przewietrzono, ale nie spodziewaliśmy się waszej gościny.
Ozwał się gwar rubasznych śmiechów i natrząsań, skroś którego wydzierał się piskliwy lament irlandzkiej mowy Darbego; wraz też z głuchym łoskotem zapadła się wrótnia. Szczękły zasuwane rygle i zawory, zadudniły stąpania oddalających się korsarzy. Usiadłem na najniższym szczeblu drabiny i obejrzałem się z rozpaczą wokoło; tymczasem Piotr, podnosząc latarnię tak wysoko, jak mu na to pozwalała niskość nory, obchodził na czworakach szczupłą powierzchnię naszego więzienia.
Czarny szczur, wielkości kota, przebiegł mi pod nogami; piski i szurgania rozległy się po kątach. Słychać było pluchotanie wody o kadłub okrętu, skrzyp rudla i dziwne, jękliwe szmery, jakie wydaje statek, czy to w drodze, czy na kotwicy.
Piotr powrócił do podnóżka drabiny, postawił latarnię na podłodze i zwalił się jak kłoda nieopodal.
— Co myślisz, Bob? — zapytał tonem pieszczotliwym. — Czi zostaniemy tu czi też się wydostaniemy?
Spojrzałem nań chmurnie.
— To nie żarty, — burknąłem. — Mam powody...
Ja — potwierdził. — Ta młoda panienka...
Holender mówił tak mało i okazywał tak mało przejęcia się tem, co działo się wokół niego, że często dziwiło to nawet tych, którzy znali go lepiej, jak to stale utrzymywał mój ojciec. Aż do tego wieczoru nie mówił ani raz ze mną o planie Murraya, że mam być użyty jako zakładnik celem pozyskania Flinta. Nigdy też o tem nie napomykał, że chce mi towarzyszyć. Nigdy też ani słówkiem nie zdradził przypuszczenia, że być może wolałbym zostać na pokładzie Króla Jakóba w czasie wyprawy na okręt ze skarbami. Ale, jak się teraz okazało, poczciwiec przemyślał rozważnie każdy z rzeczy powyżej wspomnianych.
— Skądże wiesz? — zawołałem.

164