Przejdź do zawartości

Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

no te monopole... — Snać śnił i Kuczma o wielkiej wojnie — i on, szeregowiec, pełen był tejsamej tęsknoty, tej zazdrości i tego tajonego wstydu, które jak cierń tkwiły w duszach najlepszych, żądnych wzniosłości i wielkiej otwartej walki i złotej promiennej sławy... Potym, na zapytania sądu odpowiadał w słowach prostych, nieuczonych. Była w nich głęboka powaga i nienaśladowane piękno otwartego, nieulękłego wyznania. Bez chlubienia się i chwalby, w spokojnej godności mocnym swym głosem odpowiadał krótko. I gotowe były te słowa, by je bez zmiany, bez żadnego upiększenia wyryć gdzieś na kamiennej tablicy i skrzętnie z miłością zachować do tej dziejowej chwili, gdy stanie wyniosły pomnik tych czasów, i tam tę cegłę wmurować...
Kuczmo, drogi bracie, trzęsła ci się ręka, gdyś już skazany podpisywał swe imię pod protokułem sprawy. Jakże cię przebłagam, jak odkupię tę myśl moją? Tyś ją odgadł i nauczyłeś mnie, inteligienta, że gruba i czar-