Przejdź do zawartości

Strona:Anafielas T. 1.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
77




Ranek był, kiedy Witol ojca zbudził;
Ledwie się Aussra rumieniąc na niebie,
Słońcu niebieski ogień rozkładała.
Jeszcze trzy konie słonecznego wozu
Niezaprzężone pasły się na górze;
A xiężyc smutny, z twarzą wpół-rozciętą,
Przyzostał chwilę, by swoję kochankę,
Rumianą gwiazdę poranku zobaczyć.
Głuche milczenie w głębiach puszcz leżało;
Szérokie knieje, ostępy i bory,
A w nich źwierz dziki, snem porannym spały.
Tylko ptaszyny Swieczpauksztynis budził.