Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i pewną początkującą poetkę, która zresztą pisywała i artykuły krytyczne. Poznajomił ją w najpoważniejszy i najgłupszy sposób.
— Oto — powiedział — wyciągając rękę bądź w kierunku gości, bądź też Lubki, oto, koleżanki poznajcie się... Luba, znajdziesz w nich prawdziwe przyjaciółki, a wy towarzyszki Liza, Nadia, Sasza i Rachel, postępujcie jak starsze siostry z człowiekiem, który dopiero co wyrwał się z pomroku tych okropności, w które wtrąca współczesną kobietę ustrój społeczny.
Mówił, może być trochę inaczej, ale w każdym razie w tem mniej-więcej sensie. Lubka pąsowiała, podawała panienkom w kolorowych kaftanikach i skórzanych paskach rękę złożoną niezgrabnie, wszystkiemi palcami razem, częstowała je herbatą z konfiturami, z pośpiechem podawała im ognia, ale pomimo nalegań, nie chciała usiąść. Mówiła: „Tak, nie, jeśli łaska“. A gdy jedna z panienek upuściła chusteczkę, pośpiesznie rzuciła się by ją podjąć.
Jedna z panienek, czerwona, otyła, mówiąca basem, która w ogóle miała na twarzy tylko parę czerwonych policzków, pomiędzy któremi śmiesznie wyglądał projekt zadartego nosa i pobłyskiwała w głębi para maleńkich ocząt, przez cały czas oglądała Lubkę od stóp do głowy, niby przez wyimaginowaną lornetkę, błądząc po Lubce nic nie mówiącym, ale pogardliwym spojrzeniem.
„Czego ona odemnie chce, przecież jej nikogo nie wydarłam“, — pomyślała zdziwiona Lubka.
Inna była tak nietaktowną, że rozpoczęła rozmowę na temat: w jaki sposób Lubka trafiła na drogę prostytucji? Była to panienka żywa, bladolica, bardzo ładniutka, filigranowa, cała w jasnych