Przejdź do zawartości

Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Kuszenie, bym skoczyła ze skały.

Wkrótce wyjechałam z domu na krótki wypoczynek. Zapragnęłam wyrwać się trochę na wieś i odetchnąć świeżem powietrzem na łonie przyrody. Choć to była jeszcze wczesna wiosna, było już dość ciepło i miło. Wyjechałam do znajomych na dwa dni. O dłuższym pobycie poza domem trudno było pomyśleć, gdyż ludzie, którzy przychodzili o pomoc, a nie zastali mnie, narzekali zwykle, że nadarmo przyszli i to nieraz z daleka. Ich myśli, ich smutek dolatywał mnie i niepokój ich w wyczekiwaniu udzielał się i mnie. Mogłam się myślą odseparować od tych ludzi, czekających na mnie, ale takie oddzielenie się nie przynosiło mi ulgi. Tak stało się i tym razem. Zamykając się dla tych ludzi stałam się temsamem dziwnie nieczułą dla wszystkich, jakby mi serce czegoś zaczęło kamienieć. Chłodna obojętność, zda się, na wszystko naokoło mnie rzucała szare cienie smutku. Niewysokie wzgórza wydały się jeszcze niższemi, śpiew ptasząt jakiś przytłumiony i wszystko dziwnie zgniecione, zwężone, nieruchome, a mnie samej zrobiło się tak ciasno na świecie! Uczucie to przeobrażało się we mnie w martwą ciszę, tamując nawet i wzlotne myśli, radosną świadomość tego, że się żyje wiecznie i że tyle jeszcze piękna jest poza obrębem tego świata.
Sama nie wiedziałam, jak nawiązałam znów kontakt z tymi chorymi, wysyłając im pocieszające myśli. Zaczęłam się modlić za wszystkich cierpiących na ziemi. Wstępowałam cicho na wzgórze, które było z jednej strony bardzo spadziste; oddychałam głęboko, rozkładając dłonie tak, jakbym głaskała świeżą trawkę i wydobywające się z ziemi roślinki; czerpałam w ten sposób siły z przyrody.
I stanęłam nad urwiskiem. Pod wzgórzem dość głęboka rozpadlina, a za nią dolina pięknie wijąca się zieloną wstęgą, z młodemi drzewkami i jałowcem. Konary drzew spowite mgłami, które zaczęły się posuwać mleczną smugą z dołu w górę. Powoli spory kawał ziemi u stóp wzgórza zasunął się mgłami. Miałam wrażenie, że zawisłam w białych obłokach.
Myśl modlitwy unosiła się gdzieś, tonąc w dali. Stałam chwileczkę bez wyraźnej myśli, zapatrzona w mgły. Wtem usłyszałam łagodny głos, mówiący z przymileniem:
— Siostro kochana, dziecino droga — prawda, jak to dobrze płynąć sobie tak swobodnie duchem w przestworzach? Czy wiesz, że ty i wraz z ciałem możesz płynąć nad powierzchnią ziemi? Trzeba