Przejdź do zawartości

Strona:Adolf Pawiński - Portugalia.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Takie są w krótkości dzieje téj wielkiéj zagadki, przed którą dziś stoją uczeni, jak przed milczącym sfinksem. Trzeba wtargnąć w łono ziemi, odwalić myślą olbrzymie pokłady, które przygniotły, niby ogromny głaz grobowy, te dawne światy i sięgnąć myślą tam, „gdzie wzrok nie sięga” i łamać „czego rozum nie łamie.” Oto hasło dzisiejszego zebrania, które z ust do ust przebiega, oto kres, do którego wśród wyścigów ma podążać zuchwała, a badawcza myśl ludzka.
Zagajono pierwsze posiedzenie kongresu odczytaniem znakomitéj pracy profesora z Zurichu, Oswalda Heer, nestora botaników, który osobiście nie przybył do Lizbony. Rozprawę jego odczytał profesor botaniki przy tutejszéj szkole politechnicznéj, hrabia Ficalho. Tytuł téj rozprawy: Flora trzeciorzędowéj formacyi w Portugalii.
Tytuł prosty, praca sama w swej formie zewnętrznéj zwyczajna, ale pod względem osnowy niepospolicie ważna. Nowe w niej światy, nowe zdobycze. Uczony autor rozwija przed nami królestwo roślinne, jak się ono przedstawia według tych drobnych szczątków, które ocalały w ziemi w trzeciorzędowéj formacyi, a które pozbierał w okolicach Lizbony pan Ribeiro i uczonemu botanikowi przesłał do Zurichu, dla zbadania tajemnie świata, zamkniętych w tych niewielkich ułamkach zasuszonych kopalnych listków. Mikroskop, przez który spoglądało oko wytrawnego