Przejdź do zawartości

Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pogłosek wiedzą o moim interesie. My ich też tak i nazywamy: motjarze, od słowa „motja“, co znaczy połowa, zepsute — moitie... swoista filologja. Daję tylko za to, że on wie i może donieść. I najczęściej bywa tak, że, skorzystawszy ze swojej części, mimo to momentalnie biegnie do policji i donosi na mnie, ażeby zarobić jeszcze pięć rubli. My, uczciwi złodzieje... tak, tak, śmiejcie się panowie, ja jednak mówię: my, uczciwi złodzieje, pogardzamy tymi gadami. Istnieje u nas dla nich jeszcze jedna nazwa, haniebna, jak piętno, lecz nie ośmielam się wymówić jej tu z szacunku dla miejsca i ludzi. O, tak, oni usłużnie przyjmą zaproszenie pójścia na pogrom; lecz jedna myśl o tem, że nas mogą zmięszać z nimi, stokrotnie jest dla nas bardziej krzywdzącą, niż samo oskarżenie o pogrom.
„Łaskawi panowie! Dotychczas, podczas gdy mówiłem, często spostrzegałem na waszych twarzach uśmiechy. Rozumiem was: nasza obecność tu, nasze zwrócenie się do was o pomoc, w końcu sama niespodzianka takiego zjawiska, jak systematyczna złodziejska organizacja, z delegatami-złodziejami i pełnomocnikiem delegacji — złodziejem zawodowcem, wszystko to o tyle jest oryginalne, że nie może nie wywołać uśmiechu. Lecz teraz będę mówić z głębi mego serca. Zrzućmy, panowie, zewnętrzne powłoki. Ludzie mówią do ludzi.
„Prawie wszyscy jesteśmy piśmienni i wszyscy lubimy czytać i czytamy nie tylko „Przygody Rocambole’a“, jak piszą o nas nasi powieściopisarze. Czyż,